Droga do św. Jakuba – dzień 54

Pielgrzymka z Polski do Santiago de Compostela

Dzień 54
05.08.2012 Niedziela

Santo Domingo – Belorado

Rano czym prędzej wyszedłem z tego kombinatu. Było chyba przed 6:00.

Przechodziłem przez małą miejscowość gdzie natrafiłem na darmowe wi-fi. Zatrzymałem się tam na śniadanie i przede wszystkim na wysłanie maili z postami na bloga i zdjęciami. Jeszcze w Logrono kupiłem sobie kiełbasę, którą teraz chciałem zjeść. Otwieram opakowanie, odkrajam kawałek i smakuję… jezny co za kapeć. Takiego syfu to jeszcze nie jadłem. W życiu bym nie pomyślał, że można tak spaprać kiełbasę. We Francji i szczególnie w Hiszpanii – nic tylko otworzyć sklep z polskimi wędlinami. Mają smaczne kiełbasy ale w sumie w jednym rodzaju i  drogie jak cholera a co jest tylko nieco tańsze to nadaje się dla psa najwyżej. I ja tą moją kiełbasę psu rzuciłem, zjadł ale chyba tylko z głodu.
Na szczęście roztropnie zdywersyfikowałem zakupy i miałem w plecaku jeszcze pasztet, dżem i krem czekoladowy.

Doszedłem do miasteczka o nazwie Belorado. Nie miałem w planach się tam zatrzymywać, bo na liczniku dopiero co przeskoczyło 20km. Ale była tam alberga parafialna donativo. i już na spokojnie miałbym rozwiązany problem trafienia na niedzielną Mszę. Zostałem więc. Opiekunem był stary Francuz i niemłodsza Szwajcarka. Opowiadałem im przez dobre 2 godziny o polskich górach i Krakowie, o tym, że w Polsce mamy już demokrację i póki co kryzysu nie ma, przynajmniej takiego jak iberyjskiego (tu w Hiszpanii jest bardzo ciężko z tego co widzę i słyszę).
Na domiar spotkałem tu jeszcze dwie Polki – Karolinę z Lublina i Panią Jolę z Łodzi a od 29 lat z Kanady, z Calgary. Nareszcie mogłem porozmawiać w ojczystym języku.