Dzień 23 i 24
dzien 23
le puy – St Privat d’Alier
rano po Mszy sw i specjalnym blogoslawienstwie dla pielgrzymow w katedrze ruszylem z Leonem na szlak. dla mi pare praktycznych wskazowek i opowiedzial o swojej pielgrzymce. ani sie ocejrzalem a juz zrobilismy 22km. W St Privat Leon wyczail schronisko donativo. prowadzila je rodzina Francuzow. zalozyli je bo chcieli oddac camino z nawiazka to co sami z niego wygarneli. A wygarneli siebie, poznali sie na szlaku i tak juz ze soba zostali. dalo sie odczuc ze wkladaja cale serce w to schronisko.
Po nas przyszli nastepni, Amerykanin i Francuzi. przed nami byl tylko Słowak Florian, ktorego zostalem tlumaczem. nauczyciel historii i filozofii w liceum. troche sie zbratalismy.
atmosfera w takim miejscu jest niezwykla. siedzi sobie 8 zupelnie obcych sobie osob z roznych krajow parajacych sie roznymi rzeczami o rozmym spojrzeniu na zycie polaczonych tym samym celem.
Wieczorem obiad z rodzina dla wszystkich. niesamowite… Wysienita zupa, drugie danie… jeszcze lepsze. Dlugo bede zachodzil w glowe jak mozna z ziemniakow i kawalka miesa zrobic cos tak cudownego. Francuzi rzadza w kuchni!
Potem Mike, nauczyciel z Kalifornii, zadzialal pare akordow i zrobilo sie nawet ciekawie. Leon ma dziewczyne Polke. Probowalem.nauczyc go troche polskiego.. „nóż” jakos powtorzyl, „widelec” tez dal rade ale na „łyżeczce” juz polegl.
Po 20 dniach samotnosci wreszcie odmiana.
dzien 24
St Privat d’Alier – Saugues
O 7:30 sniadanie z cala rodzina. na prawde wspaniale. po takim posilku mozna pielgrzymowac. Nie bylo co praqda miesiwa ale napchalem sie chclebem z miodem. krotko po 8:30 wyruszylismy z Leonem na szlak. dzis juz holenderskie tempo mi zdecydowanie nie odpowiadalo. chcialem isc szybciej ale postanowilem ze dopiero od jutra pojde sam. Razem dotarlismy do Saugues do donativo Gite (jest kilka rodzajow miejsc gdzie moga nocowac pielgrzymi – Gite, Auberg, d’Hotes…).
Super miejscówa.
W tym miasteczku byl dziwo carefour. zakupy na pare dni… 8€ – najtansze jakja, najtanszy makaron, krem czekoladowy i chleb. „Spaghetti” skladajace sie z makaronu, jajek i groszku troche dodalo mi energii.
W zasadzie spotkalismy sie w tym gite w tym samym skladzie poza dwiema nowymi osobami. Mika dawal na swojej karlowatej gitarzynie ja w tym czasie rozkminialem trase na nastepny dzien. dzienne odcinki 23km zupelnie mnie nie satysfakcjonowaly.