Dzień 36

dzien 36
Montcuq – Moissac

Rano poczynilem pozbawiony ambicji wpis na scianie Jean-Michaela i po zjedzeniu resztek wczorajszego obiadu ruszylem na trase.
Slonce juz od rana dawalo sie we znaki. bardzo meczaca pogoda, zdecydowanie najcieplejszy dzien mojej pielgrzymki przez Francje. dodatkowo trasa dzis trudna bo szlak prowadzil przez szczyty i doliny wiec caly dzien gora-dol-gora-dol.
Po drodze spotkalem Floriana, akurat opieprzal go jakis Francuz ze ten mu sie pod plotem polozyl. Kawalek poszlismy razem ale w ta spiekote Slowak maszerowal o wiele wolniej niz ja.
Po 38km doszedlem do celu – pieknego miasteczka Moissac. Zakwaterowalem sie w klasztorze przerobionym na gite. Kwatermistrz powiedzial tylko ze wygladam na bardzo wyczerpanego. spojrzalem potem w lustro… bylem blady jak sciana. nie sadzilem ze upal az tak mnie przetarmosil. W tej pogodzie jest jedno dobre.. mozna spac pod namiotem bez obawy o przemarzniecie i na taki manewr mam sie zamiar skusic :-)