dzien 37

dzien 37
Moissac – Espalais

rano maly spacer po miescie i fru w trase. po wczorajszej meczarni w upale dzis zdeczka brakowalo mi sil. pomimo ze pogoda zlagodniala i nie bylo piekacego slonca, marsz okazal sie nader wyczerpujacy. piekny krajobraz dodawal mi jednak energii. szedlem nad pieknym kanalem. mijaly mnie stateczki a z nich pozdrawiali ludzie. tak mi sie spodobalo ze przystanalem tu na drugie sniadanie. poczestowalem ciastkami trojke mijajacych mnie pielgrzymow, ktorzy tak jak ja, szli z gite carmel z moissac. Francuz, Niemka i Kanadyjka, wszyscy w srednim wieku. bardzo interesujace osoby, z ciekawymi historiami. takie sniadania moglbym miec codziennie.
Ale w koncu ile mozna siedziec. zebralem sie i poszedlem z ambitnym celem dotarcia do saint-antoine (z moissac to 29,5km). po drodze dostrzeglem przyjaznie wygladajace gite w miejscowosci Espalais (20km od moissac). Wszedlem uzupelnic zapas wody i zapytac o cene. Okazalo sie ze mozna poczestowac sie herbatą, zrobilem sobie wiec mala przerwe. Po chwili dowiedzialem sie ze gite jest donativo… no i super. piekny dom, przyjazni ludzie i rodzinna atmosfera. ponad to przyhamowaly mnie braki w notatkach i wczorajsze zmeczenie, a male koty nie chcialy oddac mi juz plecaka.
Poprosilem o nocleg. Vincent – wlasciciel chetnie sie zgodzil. Poszedlem rozpakowac batog, pomoglem posprzatac dom i padlem do lozka jak martwy. Gdy po dwoch godzinach wyturlalem sie na dziedziniec, herbate popijal juz Florian. Szedl jednak dalej, wiec dlugo nie gadalismy.
Ja usiadlem do notatek. Po chwili wpadla ta napotkana trojka z moissac. Porozmawialismy nieco i ani sie obejrzalem a kolacja juz byla gotowa. Herman, rezydent, kucharz z zawodu, przyrzadzil na prawde przednie frykasy. najlepszy byl deser – mascarpone polane miodem, na wierzchu z trzema listkami miety, calosc posypana czerwonym pieprzem. kolejna inspiracja kulinarna, koniecznie musze to sam kiedys przygotowac.
To schronisko bylo trafnym wyborem. Dlugo rozmawialem z Vincentem. sam pracowal w korporacji jako manager dzialu HR. Poszedl na camino. po powrocie rzucil to w cholere mimo ze tepil tam wyscig szczurow. teraz rozkreca z zona gite… a dlugo by pisac. takich historii zreszta trzeba posluchac samemu.