dzien 40

Condom – Lamothe

Noc w tym namiocie to porazka. Spalem moze ze 3 godziny. Okazalo sie ze woda, bo nie moge nazwac tego wilgocia, zbiera sie w srodku zawsze. nie ma znaczenia czy namiot jest otwarty czy zamkniety. Po prostu ta konstrukcja jest wadliwa. Teraz juz wiem ze nocki w namiocie moge sobie odpuscic jesli mam zamiar dojsc do celu czyli byc wyspanym i zdrowym.
O 7 zwinalem ten bubel, zrobilem jeszcze male pranie i popedzilem na ostatnia prosta do miasta. Chcialem zlokalizowac market i niedzielna Msze…
Male zakupy w postaci bagietki i sniadanie pod katedrą gotowe a o 10:30 nabozenstwo.
No i tu dziwna sprawa bo wyszlo ze bylem na Mszy w kosciele w Condomie.
Po tym evencie szybko na trase do Euaze.
Niewyspany, zmeczony nie dawalem rady. Namierzylismy z Martielem domowe gite ok 7km przed Euaze. Prowadzil je Niemiec. Po francusku nie wiele rozumial, po angielsku podobnie. Sporo jednak dogadalem sie z nim po niemiecku. Byl na tyle wporzadku ze skasowal mnie nie 10,50€ a 6€. Wieczorem jeszcze objasnil nam trase. Pokazal miejsca gdzie mozna przenocowac za frajer na swiezym powietrzu – dziedziniec kosciola i zadaszone miejsce piknikowe. Po takim cynku i sytym obiedzie, ktory tym razem ja pichcilem az palilem sie do jutrzejszego wymarszu.