Pielgrzymka z Polski do Hiszpanii – dzień 68

Camino – Bydgoszcz – Santiago de Compostela

dzień 68
niedziela, 19.08.2012

Palas del Rei – Santa Irene

Okrutnie niewyspany, zmęczony ale zdeterminowany wstałem o 4:30. Wykończyłem płatki i o 5:09 wyszedłem. Dwie godziny marszu w ciemnościach.

Lepiej nie mogłem trafić – jakoś mój wzrok pokierował się w niebo i zobaczyłem o co chodzi z tym wszystkim – GWIAZD było tyle, że nie mogłem uwierzyć własnym oczom! Czy to możliwe, że nieboskłon widziany z Hiszpanii mógł się tak różnić od tego, widzianego z Polski?! Jakby jeden gęsty gwiezdny pas na niebie – świecące punkty, aż przysłaniały się wzajemnie. To jest to CAMPUS STELLE – pole gwiazd. Niesamowite… choćby dla tego jednego widoku warto było iść ten kawał drogi.

Zachwyt nad nocnym zjawiskiem ustąpił rozczarowaniu, które rozświetliło słońce prozy dnia codziennego – około 9:30 doszedłem do miasteczka Melide. Szok w drugą stronę – takiego syfu na ulicach jeszcze nie widziałem. Butelki, puszki, kartony.. cały poimprezowy dobytek wręcz walał się pod nogami. Ludzi dopiero wychodzili z klubów, dopijali drinki na trotuarach. Widać Latynosi bawią się do przedpołudnia a frekwencja dopisuje, bo zrobili syf jak po tsunami.

Tuż przed południem doszedłem do Arzua. Miasteczko nawet nawet. Tutaj już porządniej… chyba zdążyli posprzątać tutejszą edycję „artystycznego nieładu”. O 12:30 Msza, więc poczekałem. Po ogłoszeniach parafialnych pielgrzymi otrzymują specjalne błogosławieństwo przed ołtarzem. Tylko ja i jeszcze jeden Włoch byliśmy tam pielgrzymami.
Lekko przystopowany przez nabożeństwo, pomaszerowałem dalej. Szedłem i szedłem. Dotarłem w końcu do słupka z odległością 20 km.. znaczy przeszedłem 46. Kilka kroków i byłem w Santa Irene. Alberga municypalna wyrosła tuż zza zakrętu. Oczywiście ostatnie miejsce czekało akurat na mnie :)

Na miejscu zakwaterowane było już małżeństwo z Polski, z Lubartowa. Mogłem trochę porozmawiać, niezwykle wartościowe jest spotkanie rodaków na obczyźnie.

Jutro Santiago… emocje rosną.