Pieszo z Polski do Hiszpanii – dzień 49

Pieszo z Polski do Hiszpanii

Dzień 49
Zubiri – Pamplona – Donostia

Z rozmowy z Baskijkami dowiedziałem się wszystkiego o Donostii (euskara) czyli o San Sebastian (castellano). Od początku pielgrzymki jakoś tak chciałem zobaczyć to miasto szczególnie. Ale teraz kiedy jestem już tak blisko,  zwykła chęć przerodziła się w euforię! Do Pamplony z Zubirii są 22 km.
Punkt 6:00, jeszcze o zmroku, wystrzeliłem z albergi. Latarką czołową oświetlałem sobie trochę drogę ale wszystko miałem obcykane już wcześniej – wczoraj przespacerowałem się kawałkiem dalszej trasy.
Około 11 byłem już w Pamplonie. Muszę przyznać, że pierwsze wrażenie.. mierne – szlak prowadzi przy blokach socjalnych. Pranie zwisające z okien i obdrapany tynk można zrozumieć ale wyłamane drzwi w klatkach lub w ogóle brak jakichkolwiek drzwi i grupki 20-latków z browarami od samego rana już są poza moim poziomem tolerancji (…tak wiem, oczywiście, że u nas nie lepiej).
Ale na szczęście im bliżej centrum tym lepiej.. fortyfikacje i stare uliczki – to już zaczyna wyglądać. Dalej ścisłe centrum, naprawdę wielkomiejski klimat. Mnie jednak interesowało coś zupełnie innego – dworzec autobusowy. W końcu znalazłem.. jeszcze tylko bilet i witaj San Sebastian!

Podróż niecodzienna – przez góry niezwykle długimi tunelami. Jechałem półtorej godziny.

Donostia… no niech mnie kule biją, jak wspaniale! Pół godzinki i byłem w centrum. W informacji turystyczne zdobyłem namiar na albergę. Kolejne 30 minut marszu i byłem pod drzwiami – ale otwierają dopiero o 16 czyli za 2 godziny. No to cóż… na plażę!
Z tego co Baskijki mi opowiedziały, w San Sebastian są 3 plaże, jedna jakoś na uboczu, głównie lokalna młodzież tam surfuje i dwie bardziej turystyczne właściwie w samym centrum – Concha (koncza – muszla) i Ondarreta. Te okalają wyspę Santa Clara. Poszedłem na Ondatterę.
Ale jak piękny jest tu ocean, a jak wspaniała woda i jaki aksamitny piasek…

Później wróciłem się zakwaterować. Tu przywitałem się po baskijsku i oczywiście już miałem „drinki za darmo”. Później mały spacer po mieście i jeszcze jedna kąpiel o 21. Tego potrzebowałem, stopy są jak nowe po przechadzce piaszczystą plażą. Naprawdę, moje zdrewniałe (nie żartuję) stopy odzyskały witalność, są zdrowe jak w dzień wyjścia.
Jest tu wspaniale, jednak gdy człowiek ma swój cel nie lubi się zatrzymywać a ja mam cały czas przed sobą ten cel. Chciałem zostać do jutra wieczora ale wracam pierwszym autokarem z rana, o 7. Powracam do Pamplony i pielgrzymuję dalej moim szlakiem camino frances.