Santiago de Compostela – dzień 69 SANTIAGO!!!

Jan Michalski, piesza Pielgrzymka do Santiago de Compostela

dzień 69
poniedziałek 20.08.2012

Santa Irene – SANTIAGO DE COMPOSTELA

Ostanie 20 km.. chcę koniecznie zdążyć na Mszę w katedrze o 12:00. Wyszedłem więc przed 6. Miałem zamiar jeszcze raz nacieszyć się widokiem gwiazd. Niestety nocne chmury pozbawiły mnie tego zaszczytu.

Szedłem i szedłem i jakość dojść nie mogłem. Dzisiaj jest ciężko. W końcu o 10:15 doczłapałem się już chyba tylko siłą woli do Monte do Gozo, 4 km od Santiago.

Tam jest Polska Alberga. Musiałem tam zajrzeć. Swojska atmosfera zachowała się, mimo iż obiekt jest bardzo rozrośnięty. Odpocząłem 5 minut i ruszyłem na ostatnią prostą.

Parę minut po 11 stałem przed katedrą. Ale nie tak hop. Najpierw biuro pielgrzyma. Odebrałem tam swoją Compostelkę czyli zaświadczenie o odbyciu pielgrzymki. ŁOŁ – mam to na piśmie :D i to po łacinie.
Teraz walę do katedry.

Wchodzę i wszystko jasne… doznałem szczerego uśmiechu od ucha do ucha. Poczułem w jednej chwili, że przeszedłem pół Europy i po tych 2100 km stoję tutaj, przed grobem św. Jakuba Apostoła Starszego,  i mam wrażenie, że mogę prosić o wszystko. To jest Uczucie.. nie da się tego opisać. Czułem się jakbym latał pod kopułą katedry, rozpłakałem się. Dosłownie i realnie czułem na ramieniu jakąś duchową dłoń i słyszałem głos mówiący „dobra robota, proś o co chcesz”. Mogę jedynie przyznać, że na prawdę było warto. To uczucie z katedry zrekompensowało mi stokrotnie wszystkie trudy.

To co się działo później tego dnia, już nie miało znaczenia.. ani to, że musiałem potem jeszcze raz maszerować na Monte do Gozo za kwaterą… ani to, że później jeszcze raz poszedłem do Santiago i kupiłem sobie pierwszy i ostatni raz menu pelegrino (obiad pielgrzyma) za 10€ też nie miało znaczenia… tego dnia już nic innego się nie liczyło.

Po 69 dniach marszu z wieloma wieloma kryzysami, po 2100 km wreszcie dokonało się… takiego uczucia nie spodziewałem się doznać w najśmielszych marzeniach.